To było prawie dziesięć lat temu, gdy zachwyceni Cieniem wiatru pojechaliśmy do Barcelony. Na liście miejsc, które postanowiliśmy odwiedzić, znalazł się oczywiście wspomniany w powieści cmentarz (ludzi, nie książek) Poblenou. Co zrobiło na nas najbardziej upiorne wrażenie? Cmentarne koty. Nie dlatego, żeby były zaniedbane. Skądże – poza jednym sierściuchem wyglądającym jak z horroru (strzępy futra, złamany ogon, agresywne usposobienie), reszta trzymała fason. Tylko te ich legowiska… Gdy widzisz kota wychodzącego spod nagrobnej płyty, zaczynasz sobie zadawać niewygodne pytania…